Zapach porannej nostalgii, wdrapujące się po suficie promienie słońca i ona – skryta głęboko w zamku z białego pierzu. Pachniało jak uwielbiała najbardziej – czarną kawą i nim. Otulona w granatową bluzę, zasnęła w łzach wraz z połamanym sercem. Bolało każde wspomnienie z nim związane, każda odległa rana, rozdrapana na nowo do infantylnej krwi łabędziego, delikatnego serca.
|