Cześć. Powracam tu jak co dzień. Dziś miało mnie tu nie być, miałam wyjść naprzeciw ciągłym wahaniom i ciągłym niepewnościom czego właściwie chcę. Miałam naprawić to, co spieprzyło się na moje własne życzenie. Tak, przyznaję się do tego- przeze mnie coś nie grało. Teraz już nie zrobię z tym nic. Nie mam już ochoty walczyć. Chcę odizolować się od tego wszystkiego. Koniec cudownych przemian, abstynencji i bycia grzeczną poukładaną dziewczynką. Wracam do mojego świata (tylko w zasadzie czy on faktycznie jest mój? Sama nie wiem już co zostało z dawnej mnie). Walka nie ma sensu. Rozwalanie tego muru też nie. Nie wiem, czy dziś mam rację, mimo wszystko chciałabym spróbować na nowo. Jestem taka... rozczarowana? przygnębiona? zdenerwowana? rozkojarzona? W każdym razie wiem czego chcę, ale wiem też że ciężko będzie zawrócić i wszystko odbudować.. //joee_s
|