Przymknęłam powieki. Gdzieś wśród warkotów silnika, par całujących się w parku, a spożywczakiem - słyszałam jego głos. Mogłabym przyrzec, że słyszałam jego głos, a nawet mogłam sobie wyobrazić jego dołeczki, które towarzyszyły mu przy każdy "ale". Czułam jego dłonie mierzwiące moje włosy i usta, które za każdym razem smakowały inaczej. Lepiej. Mogłam przyrzec, że serce zatrzymało się na minutę. Zamarło w piersi, aby następnie zerwać wszystkie żyły i krzyczeć z nadzieją w głosie - "wrócił" - jakby to miało wysłać rozsądek na wakacje, a nogi zmusić do szukania jego stu osiemdziesięciu centymetrów.
|