od czasu do czasu ich odwiedzam. wita mnie wtedy Jego mama,która wiecznie coś gotuje,lub piecze pyszne ciasto. wchodzę do salonu,i widzę Jego ojca-czyta gazetę, rozwiązuje krzyżówki,albo bawi się z psem.jest też Jego siostra-mała blondyneczka,o dużych niebieskich oczach i smutnym wyrazie twarzy.Jego mama zaprasza mnie do kuchni,podając kawę w Jego ulubionym kubku,i podsuwając pod nos świeżo upieczone ciasto, którym zawsze pachniał ich dom.patrzę na Jej zmęczoną twarz,pokrytą mnóstwem zmarszczek,które ukształtowały zmartwienia i płacz. siada obok mnie, zawsze zdając to samo pytanie: ' radzisz sobie Żaklinka, potrzebujesz czegoś?'.mimo , że odpowiadam iż daję rade,Ona doskonale wie,że sobie nie radzę. żadne z Nas sobie nie radzi, odkąd On zrobił ten pieprzony krok. krok, który zniszczył wszystko - zabił Go, ale równocześnie Nas, bo nikt nie uśmiecha się już takim szczerym uśmiechem jak kiedyś, gdy wpadaliśmy tam na szarlotkę z uśmiechem na ustach, a On jeszcze wtedy żył. || kissmyshoes
|