po każdej kłótni wmawiał mi, że zmieni się dla mnie. że będę z Nim szczęśliwa i w końcu będzie między Nami dobrze. wszystko było dobrze zawsze na dwa dni, a po tym czasie wszystko wracało do 'normy'. znów nie odzywał się większe pół dnia, kiedy Go potrzebowałam - nigdy Go nie było. kiedy ja chciałam się spotkać - oczywiście nie mógł. nie rozmawiał ze mną, a na moje słowa odpowiadał z obojętnością lub ledwo wypowiadał to pieprzone 'yhym'. nie wpierał mnie, ani nie przytulał wtedy kiedy płakałam. patrzył na siebie i ciągle gadał o piłce. kręcił jak nikt inny i co pięć minut zmieniał zdanie. zastanawiam się jak mogłam zostawić dla Niego chłopaka, który był Jego przeciwieństwem. może dlatego, że kiedyś - na początku, zachowywał się inaczej? / samowystarczalna
|