On chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że odchodząc zostawił po sobie tylko dziurę w mojej klatce piersiowej. Odłamki skruszonej duszy zaczęły kaleczyły serce, które od momentu naszego kryzysu i kolejnych kłótni przestawało bić już z taką intensywnością. Próbowałam uczuć się żyć bez Niego, ale był wszystkim co miałam. Był szczęściem, życiem, był romantyczną chwilą uniesień, cichą nadzieją, był głównym czynnikiem istnienia. Był tlenem, a przecież bez tlenu się umiera.. / idzysrlz.
|