Mam nad głową ciemne niebo, z chmur spadają na mnie krople deszczu. Zrywa się wiatr, pada coraz mocniej, ciemność rozjaśniają pioruny. Grzmot, huk, nadciąga burza. Jestem daleko od domu, zaczynam biec. Spoglądam w niebo, zatrzymuję się. Moja ucieczka nie ma sensu, nie zdążę. Unoszę głowę ku górze, po policzkach spływają zimne krople pochodzące prosto z chmur. Powoli snuję się na nogach, bez pośpiechu kieruję się w stronę domu. Słuchawki do uszu, przenoszę się w swój świat. Świat marzeń. Nieważne, że jest mi cholernie zimno. Nieważne, że jestem cała przemoczona. Nieważne, że zamiast się kryć, spokojnie stawiam kroki wprzód. Nieważne, że w najlepszych trampkach wchodzę specjalnie w najgłębsze kałuże. Nieważne, że gdzieś w głębi serca czuję, że nie powinnam być teraz tutaj. Przeszywa mnie dreszcz, dziwny niepokój. Wchodzę na ulicę, słyszę tylko pisk. Odczuwam ból, słyszę krzyk, ktoś ściska moją dłoń. Odpływam, a nade mną stoi On krzycząc 'nie odchodź'. Chyba przegrywam,nie wygram./dzekson
|