Więc jest tak: nie widzę Cię przez jakiś czas. Jest źle, ale myślę, że jak Cię nie ma to łatwiej mi się do tego przyzwyczaić. A potem widzę Cię znowu. Na drugi dzień już chcę Cię zobaczyć, bo nie mogę wytrzymać. Nie mogę dać sobie spokoju, to jest za trudne. I wtedy jest taka wielka, jebana radość, jak Cię zobaczę. I mimowolnie zaczynam chcieć widywać Cię codziennie. I po co mi to wszystko? Po co tyle bólu? Jak widać nie może być inaczej. Ale chcę Cię zobaczyć jeszcze jutro, proszę. /sickoftheworld
|