Miała wreszcie kogoś, kto ją podniesie, kiedy upadnie i kogoś, kto ją podtrzyma, kiedy się potknie; ponieważ był ktoś, kto chwyci ją za rękę, spojrzy z uśmiechem w oczy i powie, że rozumie; ponieważ czuła, że jej myśli zaczynają zależeć od chwil, w których On jest obok, że wcale nie chce się odgradzać żadnym murem, że chce przejść na tę samą stronę, po której On chce tam zostać. Po prostu przy Nim usiąść i z Nim siedzieć, nawet jeśli będzie uważała, że takie siedzenie jest bez sensu. Siedzieć bo On siedzi.
|