kolejne 'przepraszam' brzmiało tak pusto z jego ust. nie widniał na twarzy już ten uśmiech. w jego spojrzeniu nie było niczego, prócz tęsknoty i pewnej namiastki bólu, który mijał mniej więcej nad ranem, kiedy lądował na łóżku zapominając, jak się nazywa. posypaliśmy się na stercie własnych uczuć i zagubionych pragnień. myśli i kołatań serca. toksyczne, a jednak tak cholernie potrzebne.
|