Siedzieliśmy na jakiejś melinie, kiedy podjechał swoim bmw. - Wiedzieliście?! - krzyknęłam, a kilka par oczu wbiło we mnie wzrok, twierdząco odpowiadając na zadane pytanie. - Spierdalam. - wydukałam i zaczęłam iść przed siebie, nie zwracając uwagi na to, że jedzie za mną autem. - Wsiadaj. - usłyszałam zza otwartej szyby. - Nie jesteś, kurwa moim ojcem, chłopakiem, nie jesteś dla mnie nikim ważnym. - przystanęłam, mówiąc te słowa. - Ja pierdole, dziewczynko. Proszę. - wypowiedział z zadziornym uśmiechem. Dobrze wiedział, że mówiąc na mnie "dziewczynko" przyczynia się tylko do jednego, do zmiękczenia mojego serca. Wiedział, że mam do tego sentyment, cholerny. Otworzyłam drzwi samochodu i zapięłam pasy. Zawiózł mnie na drugi koniec miasta i wysadzając nad jeziorem, przy którym spędzaliśmy czas, jako para pocałował czule. - Kocham Cię, przecież wiesz, że na zawsze - wypowiedział, a ja wtulając się w Jego tors wybaczyłam Mu kolejne kłamstwa. / kredkinabaterie4
|