wchodzę do szkoły.
jestem zła na cały świat. niech się pieprzy.
zdejmuję w szatni szalik.
jakaś młoda macha mi radośnie ręką, wyginam usta w kwaśnym uśmiechu.
idę do klasy, za oknami napierdala deszcz.
żałuję, że nie mam przy sobie słuchawek.
rozmawiam z dziewczynami, staram się być miła.
irytuję się, ale wciąż zaciskam usta.
jeszcze tylko sześć godzin.
|