Pocałunki za pocałunkami. Różniące się między poprzednimi intensywnością i doznaniami, zaznaczają trasę na nowym szlaku. Zgłupieliśmy, wszyscy, bez wyjątku. Zatracamy się w ogółno społecznym szaleństwie, nie wiedząc już, czego od siebie wymagamy. Nie rozumiemy, nie pojmujemy. Czekamy, z pustymi oczami i dłoniami na to co przyniesie nam los. Czekamy jedynie na koniec naszego istnienia.
Wszyskto, każda rzecz wyjade się bezsensu. To nie przynosi zmian. Powiew wiatru nie podaruje ci tchu, dotyk nie przyniesie wsparcia. Łza nie da ukojenia, krew na dłoniach nie wybaczy. Nic się nie zmieni dopóki samotnie nie odpokutujemy wszystkich naszych zakłamanych grzechów. Będziemy umierać w spazmach bólu, w długich agoniach. Będziemy wić się, krzyczeć, jęczeć i szlochać. Będziemy zdychać jak szmaty. A to wszystko w zamian za nasze cudowne dokonania.
|