Przyśnił mi się dziś, tak perfekcyjnie rozszarpując dawne rany. Przez ten jeden sen, cholernie rzeczywisty powróciło wszystko o czym udało mi się mi się zapomnieć. Jego twarz, zapach, spojrzenie, głos, oczy, usta, ramiona, dłonie splecione z moimi. Wszystko było tak realistyczne, okropnie prawdziwe, że łatwo było mi w to uwierzyć. Poczułam na sobie jego ramiona oplatające moje drobne przy nim ciało. Och, znów mnie przytulał, całował, kochał, choć wcześniej nie potrafił i najważniejsze - był. I to on szukał rozwiązań na nasze problemy, chciał trwać w tej miłości i nie odchodzić. Pragnął mnie prawie tak jak ja jego, marzył by być dla mnie wsparciem. A kiedy to wszystko okazało się tylko snem, nierealnym marzeniem, łzy same płynęły, ja znów stałam się słaba i bezbronna. Zaczekam, rany się kiedyś zagoją, blizny zostaną, pewnego dnia znów mi się przyśni i błędne koło się zatoczy. /lolaa_
|