trwała ogromna ulewa, przez mgłę nie można było zobaczyć nic z przeciągu dwóch metrów, a ona siedziała na krawężniku przy ruchliwej ulicy. w ręku miała paczkę fajek i do połowy pełne wino. nie zwracała uwagi na przejeżdżające obok niej kilka centymetrów auta. była ubrana na czarno, ledwo było ją widać. głowę miała spuszczoną w dół. włosy opadały jej na twarz, łzy mieszając się z deszczem powoli zmywały makijaż. zerwała się i stanęła na środku ulicy kierowca jej nie dostrzegł, czekała na rozpędzające się auto. zamknęła oczy i ujrzała tych wszystkich wspaniałych ludzi, dla których warto dalej istnieć. słyszała tylko nieustanne trąbienie. w ostatniej chwili odsunęła się z jezdni. z przerażenia cała się trzęsła i tylko dziękowała Bogu, za tą odrobinę rozsądku, dzięki której żyje.
|