Wplótł dłoń w moje włosy muskając delikatnie kciukiem moją dolną wargę. - Na tym polega związek. Na dostrzeganiu niedoskonałości i akceptowaniu ich. Na kompromisach, poprawianiu tego, co jest niewłaściwie. - Kontynuowałam zaczęty chwilę wcześniej wywód. - Nie dasz sobie przy mnie rady, nie jestem skory to jakichkolwiek drastycznych nowości. Nie zmienię się, nigdy. - Przekonywał mnie do swojego zdania w dalszym ciągu spokojnym tonem, mierząc dokładnie moje spojrzenie szklące się łzami na znak bezsilności. - Nie musisz się zmieniać. Idealnie pasujesz mi taki, jaki jesteś. - Jesteś pewna? - Kręcił głową, krzywiąc idiotycznie usta. Przytaknęłam. zaczął się zniżać minimalizując różnicę wzrostu między nami. - Drżysz. - Stwierdził a ciepły powiew Jego oddechu przemknął po moich ustach. - Cholernie mnie przerażasz. - Wyznałam słabym tonem. Uciszył mnie pocałunkiem. Nie potrzebował więcej argumentów. Wygrałam.
|