Święta i ta cała "magia", która opętuje ludzi. Nie widzę w tym nic specjalnego, a nawet nienawidzę tych dni. W mieście jest tłok, wszyscy sprawiają pozory idealnych chrześcijan, mimo że połowa z nich już odstawia tą całą szopkę z przyzwyczajenia. Te kilka dni, są tylko po to, aby spotkać się z dalszą rodziną raz w roku, pouśmiechać się i jak najszybciej uciec od tego pozornego szczęścia emanującego z ich twarzy. Zawsze podczas świąt staram zaszyć się z dala od wszystkich. Nie chce uczestniczyć w tym spektaklu, który ma na celu pokazać reszcie świata jaką zgraną jesteśmy rodziną - pozornie. Szczerze, naprawdę boje się tych dni, bo nie wiem jaki tym razem cios przygotował mi los. [mamotobie]
|