mówiłam już, że się spieprzyło ? dobrze, że na krótko, mimo, że wciąż obsesyjnie sprawdzam Twojego bloga, mimo, że nadal doszukuję się dwuznaczności w Twoich słowach i czekam, aż napiszesz, mimo, że to się już nie stanie. czasem cieszę się, że jestem typem osoby, która dość często popada ze skrajności w skrajność. w tym wypadku z załamania po rozstaniu w nadzwyczajne zauroczenie do innej osoby. cholera...grasz na gitarze, na bębnie, zajmujesz się fireshow, do tego Twój uśmiech zwala mnie z nóg, a na dodatek mieszkasz rzut beretem ode mnie... a ja nawet nie mam odwagi, żeby napisać "chodź, pójdziemy na spacer, spalimy kilka papierosów, pogadamy"... przecież obiecałeś mi szczerą rozmowę. przez całe życie, przez całe 19lat nigdy się niczego nie wstydziłam, a Ty jeden wywołujesz we mnie chęć spalenia się ze wstydu, zapadnięcia pod ziemię, zamknięcia w pokoju bez okien i z pancernymi drzwiami do których nie mam klucza. ale mimo wszystko się cieszę. LEPIEJ MARZYĆ NIŻ KOCHAĆ! /j.
|