I przychodzi sobota i w sumie zaczynam coraz bardziej koncentrować się na wieczorze... Bo wieczorem znów zaćpam, znów zapomnę o problemach, poczuje ten looz, którego tak bardzo brakuje mi przez tą pierdoloną, chodź z drugiej strony zajebistą pracę. Ten tydzień był wyjątkowo ciężki, a gdyby był taki każdy?! Pewnie przyzwyczaiłbym się jak do wszystkiego. Chodź nigdy nikomu o tym nie mówię i nikt nigdy tego nie zauważa i nie zauważy, ta praca często wysysa ze mnie wszystkie siły; że czasem zastanawiam się skąd we mnie ta motywacja - ta chęć życia - skoro kurwa śpię po max 5-6h, a zapierdalam pozostałe 18!!! Ale tato...! Nie mam do Ciebie żalu o to, Ty już dość się w życiu narobiłeś...
|