Patrzę na Ciebie i bierze mnie obrzydzenie, tak bardzo cię nienawidzę . budzę się nad ranem. odruchowo, głowa w lewo. jest. oddycha spokojnie. wtulam się w Jego klatkę piersiową, z całej siły. od razu otula kołdrą i gładzi plecy, gorąco-wrzącą dłonią. zasypiam. jeżeli zapyta ktoś, po co miłość, odpowiem - nocne koszmary stają się różowe. wszystko jest dobrze, wszystko się układa. aż nagle słyszysz tę piosenkę, czujesz ten zapach, smak, widzisz twarz choć trochę podobną do tej właściwej, jeden ruch. jedno słowo, tysiąc myśli, miliony skojarzeń dookoła. tylko się czają, żeby zaatakować i zburzyć ścianę którą budujesz wokół siebie, jedyną bezpieczną przystań. nierzadko dostajesz jedną z tych spadających cegiełek prosto w łeb.
|