Obca we własnej skórze. Sztuczny uśmiech wywołany,aby nikt nie pytał co sie dzieje. Idzie sama ze słuchawkami w uszach. Próbując o niczym nie myśleć. Zaciska pięści z bezsilnej złości. Znowu popełnia te same błędy. Ta głupia nadzieja,że może tym razem.. Kręci z politowaniem głową i zamyślona o mało co nie wchodzi pod samochód. Przechodząc, a wręcz przebiegając przez ulicę zastanawia się czy to by nie rozwiązało problemów. Nie, to nie jest wyjście. To droga tchórzy ,a ona jeszcze tak nisko nie upadła. Siada w parku na ławce osłoniętej przed wzrokiem innych ludzi i maska opada. Pozwala łzom płynąć. "Nienawidzę siebie"- szepcze bezgłośnie patrząc w górę. - " Dlaczego pozwoliłeś mi zranić tyle osób?!"- jednak jej pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Dawniej wyśmiała by kogoś takiego, lecz zbyt wiele sie zmieniło. Dziś jest kim innym. Jest sobie obca.
|