nienawidzę tych momentów ,kiedy musimy się rozstać,kiedy to musi już wychodzić. przeważnie jest to niedziela-wieczór .. kiedy budząc się rano nie ma chęci wstawać ,bo przecież nie chodzimy już razem do szkoły,przecież jego przenieśli. ale co on im takiego zrobił? przecież byli gorsi? przecież z niejednym dali sobie radę,a z nim nie dali by? a może to ze względu na mnie? milion pytań przelatuje mi przez głowę podczas kiedy to muszę już wychodzić na autobus. jadąc do szkoły ,każdego dnia zastanawiam się "co on robi? z kim jest? czy nie kręci się koło niego jakaś panienka?" tak ,jestem trochę zazdrosna.. ale tylko dlatego ,że w chuj go kocham,że nie chcę go stracić. bo przecież jest mój. siedząc już w szkole to kumple uświadamiają mi ,jak bardzo mnie kocha i to wtedy wszystkie te głupie myśli znikają. po części to ich zasługa .
|