samotność dopada nagle i bez ostrzeżenia. bo wszystko jest niby ok, wiele ludzi cię otacza, rozmawiasz, śmiejesz się. a mimo wszystko w sercu nadal mam tę cholerną pustkę. pustkę, która powstała po odejściu z mojego życia najbliższych mi osób, przyjaciół. i niby wiem wszystko, ale nadal nie rozumiem, jak wszystko mogło się tak cholernie popsuć. jak ta przyjaźń, która miała być na zawsze, na dobre i złe - nie potrafiła przetrwać próby czasu i tak po prostu, w jednej chwili, jak gdyby nigdy nic - runąć niczym domino. nie rozumiem i nie zrozumiem tego prawdopodobnie nigdy. wszystko minęło bezpowrotnie. a mnie wciąż cholernie zajebiście boli fakt, że nigdy już nie będzie tak samo jak było. nigdy już tych rozmów, odpałów, śmiechu, szczerości - teraz pozostał tylko z tego fałsz i nic więcej. szkoda, że tylko ja czuję taką pustkę, smutek i samotność. wam jest lepiej beze mnie. wy wolicie żyć oddzielnie.
|