za dużo wypiłam, chyba się najebałam, mało pamiętam. ogarniam tylko tyle, odpalałam fajkę za fajką, słuchałam rapu, wykrzykując słowa piosenek na opuszczonych ulicach, gdy nagle spostrzegłam jej sylwetkę. trzymał mnie mocno, koło siebie. ledwo szłam, ale niespodziewanie nabrałam skrzydeł. wyjebałam do przodu, nie dogonił mnie. zajebałam jej, raz, drugi, trzeci, dziesiąty. gdy leżała na chodniku trochę zakrwarwiona, a na pewno zmęczona walką, wyszeptałam jej z wyższością - trzeba było się do zajętych, najebanych chłopaków przystawiać. i ustałam na palcach by cmoknąć mego Skarba w czoło.
|