był 21.09.1997. stacja kolejowa, Warszawa. stała tam w cieniutkiej kurtce i czerwonym berecie. Jej przemoczone czerwone martensy spoczywały w kałuży deszczu. obok niej fioletowa walizka. pokłócili się. musieli. musiała wyjechać. nie chciała go już widzieć. chciała tylko wsiąść do pociągu i odjechać patrząc się w dal.. patrząc też na to czy przybiegnie. mokry, zdyszany i stęskniony. za nią. czekała.. pragnęła tego. wsiadła. obejrzała się jeszcze raz w tył. nikt nie podbiegł, nie uniósł jej uśmiechnięty. peron zapełniony smutnymi twarzami ludzi którzy opuszczali to miejsce, opuszczali może też jak ona - swoich ukochanych. miała wsiadać. dopiero teraz zauważyła jak jej fioletowa walizka została koło małej, brązowej ławeczki pod filarem. pobiegła po nią. gdy mocowała się z rączką zobaczyła czarne buty. jego buty. powoli podniosła głowę i jej oczom ukazał się brunet o zmierzchwionych przez deszcz włosach i czarnym płaszczu. zapomniała o odjeżdżającym pociągu. chwycił ją w ramiona i całował.
|