Strach przed następnym jutrem, przeszywa moje ciało na wskroś . Żal za wczorajszy dzień i tak ciągle. Od świtu do zmierzchu, od zmierzchu do świtu. Dzień i przez noc czuć paniczny strach, zabierz go z mojej psychiki. To robi się tak monotonne jak codzienne wstawanie i kładzenie się do łóżka. Pomóż, proszę łkającym tonem o pomoc, z krwią wydostającą się z gardła, z rąk jak z pękniętego termometru rtęć. Przechodzę swoją drogę krzyżową, zdejmij ze mnie ten krzyż, bądź moim Szymonem Cyrenejczykiem.
|