Robisz to niechętnie, jakby mój głos był dla ciebie święty. Jednak teraz to ty zaczynasz mówić. Mówisz mi, że czekałeś na to i marzyłeś o tym dniu, ale bałeś się odrzucenia, po czym nadal patrząc w moje oczy, swoją dłonią zaczynasz szukać mojej. W końcu ją odnajdujesz, a twoje usta niespodziewanie lądują na moich. Nie sprzeciwiam się, wręcz przeciwnie. Chwytasz mnie w pasie, a ja podciągam nogi na ławkę i opieram głowę na twoim ramieniu. Milczymy, wsłuchani w głośne i przyspieszone bicie naszych serc. Nic więcej nam nie potrzeba, bo przy sobie czujemy się najbezpieczniej. Jednak chwilę później te piękne chwile uciekają, a mnie dopada myśl, że to nigdy nie wydarzy się naprawdę./ [cz.2]
|