dziś w jego oczach znalazłam małą iskierkę nadziei... dało mi to tyle siły, że poczułam się jakbym miała tyle siły że jestem w stanie zmienić świat. Pomyślałam sobie że razem z Nim jestem w stanie znieść wszystkie złe chwile, dni, miesiące i lata... Mój umysł wraz z sercem ciągle toczy walkę o Niego (serce które mówi tak to On a rozum który mówi daj sobie spokój, nie warto). Coś sprawia że akceptuje Go takim jakim jest. Wiem że nic nie pokona tego jakie uczucia budzi w mojej głowie. Przykro mi nie potrafie wyrzucić Go z głowy i serca :D a skoro już jest to niech zostanie :)
|