W nocy obudził ją straszny sen.Znów śniła,że przechadza się zatłoczonymi ulicami i nikt jej nie zauważa.Tak jakby była niewidzialna,nikomu niepotrzebna.I nagle zauważyła jego,chciała do niego podejść,ale przewróciła się przez wystawioną nogę jakiegoś przechodnia.Chciała go zatrzymać,poprosić,żeby nie odchodził.Ale on podobnie jak inni,zdawał się jej nie widzieć.Nikt nie pomógł jej wstać.Przeleżała tak pół nocy.Bojąc się tego co szykują dla niej kolejne sny.Myślała o nim,gubiąc na pościeli łzy.Tęsknota wzięła ją w ramiona i przytuliła.Leżały tak.I razem płakały/hoyden
|