Tu nie chodzi o to, że ja go jakoś specjalnie wyczekuję i że go kocham nad życie.Myślę, że taka miłość bez wad nie istnieje.Taka miłość że kochamy kogoś totalnie bezgranicznie i nigdy, ale to nigdy nie wkurzamy się tą osobę chyba nie istnieje. Zawsze mamy minuty słabości i krzyczymy wniebogłosy.W tym wszystkim chodzi o to, że gdy na niego patrzę to trzęsą mi się ręce i jestem bezgranicznie szczęśliwa.Gdy siedze z nim na przystanku i wiem, że niedługo przyjedzie po niego autobus to tęsknię już na zapas.Niedawno nauczyłam się, że nie potrzebuję już cofać czasu tylko pragnę go tu i teraz.I gdy rozmawiam nagle wyrywa mi się jak mocno go potrzebuję, jak bardzo go kocham i jak bardzo chce by był. Ale nawet jeśli to nie jest jakaś zajebiście wielka miłość to chciałabym go mieć przy sobie i mówić mu co jadłam na śniadanie i o czym śniłam i śmiać się z jego żartów i sztrzelać na palcach i siedzieć w naszym miejscu i patrzeć na naszą gwiazdę.Nawet jeśli to nie jest bezgraniczna miłość / misze
|