Do łóżka poszłam o drugiej. Nie mogłam usnąć. Przewracałam się z boku na bok, z pleców na brzuch - bez rezultatu. Wzięłam łyk wody. Także nic. Usiadłam na parapcie opierając się plecami o zimną jak lód szybę. Wpatrywałam się w gwiazdy. Mówiłam do Ciebie w myślach. Brakowało mi Cię. Właściwie nadal brakuje. Kiedy byłeś obok, zasypiałam natychmiast. Myślałam, że spędziłam na parapecie kilka minut. Byłam w błędzie. Spoglądając na zegarek ujrzałam czwartą z minutami. Bezsilna ułożyłam się pod kołdrą. Nadal nic. Dopiero kiedy przytuliłam poduszkę, tak, jak tuliłam się do Ciebie - dopiero wtedy jakimś cudem zasnęłam. Przebudziłam się. Zza zasłonki wlatywał promień słońca. Była siódma. Mój czas na spanie się skończył. Gdy otworzyłam oczy, nie potrafiłam ich zamknąć i dalej spać. Trzy godziny snu i mocny ból głowy. Mocna kawa - nie pomogła. Wróciłam do łózka i włączyłam telewizor. Od pewnego czasu tak wygląda moje poranki, bez Ciebie.
|