On był definicją mego codziennego szczęścia, nie było łatwo ale każda rozmowa przyprawiała mnie o uśmiech i o nadzieje że jutro będzie lepiej...Był odskocznią od problemów dnia dzisiejszego.Nie jest może bogiem piękności ale dla mnie był wystarczający, nawet wtedy gdy jarał chodź tego tak bardzo nie lubiłam. Myślałam że to się nie skończy że byłam wystarczająca i tu był mój błąd...On nie kochał nic prócz własnej dupy, liczyło się to by on miał dobrze...Starałam się by obdażał mnie uczuciem takim jak ja darzyłam go ja..Odpuściłam wiele przyjaźni które twierdziły ze ja i on to nie porozumienie..początkowo chciałam się pobawić tak jak chłopcy bawili się mną... Nie wiele trzeba było żebym zadłużyła się w nim bez pamięci , i chciałam tylko go..Był najważniejszy był ostatnią myślą gdy szłam spać i pierwszą gdy wstawałam.Mój chodzący skarb,prywatne szczęście. Osoba której poświęciłam wszystko. przez jeden dzień straciłam dusze, straciłam serce które on połamałam nie wiedząc ile znaczy..
|