Patrzyła w postać przed sobą i czuła odrazę. Ból. Lustro pokazywało potwora, nie człowieka. Niezdolna oderwać wzroku od jego błękitnych oczu pomyślała, że tak właśnie muszą wyglądać oczy zabójcy: nie ciemne jak grzech, nie czerwone niczym piekielne ognie, nie pełne rojącego się robactwa, lecz kojące, niebieskie. A może tylko jej się wydawało. Patrzyła się sobie w oczy i nie potrafiła się w nich odnaleźć. To nie tak, nie z takim spojrzeniem się urodziła. Nie z tym grymasem na twarzy. Nie chowając się pod grzywką. Nie patrząc na podłogę, by nikt nie mógł niczego zobaczyć w tych obrzydliwie uspokajających patrzałach.
|