eh.. zaczęło się dwa lata temu. wtedy pierwszy raz sięgnęła po żyletkę. chciała opisać swoje smutki. najpierw były to zwykłe zadrapania, a potem inicjały, miała całe ręce w pierwszych literach jego imienia i nazwiska. zobaczyła to jej przyjaciółka, a potem mama. oczywiście było źle, zaczęło się od prawienia kazań, że jest pojebana i tym się uzależni. i tak było, cięła się kilka razy dziennie. przyzwyczajeniem było nosić żyletkę ze sobą, mieć ją na każdym kroku, posunęła się do tego że cięła się nawet w szkole. rany zostały do dziś, ale wtedy odczuwała ulgę, że nigdy już nie będzie w stanie zaufać byle jakiemu chłopakowi. ale on i tak się dowiedział, zaczął ją opierdalać, potem nie odzywał sie kilka miesięcy, dawał tylko fałszywe znaki. po dłuższym czasie oboje zrozumieli że trzeba inaczej to rozwiązać. często rozmawiali. z czasem nauczyli sie patrzeć sobie prosto w oczy, do dziś tak żyją,bez obawy że coś się spierdoli. nawet są bardziej otwarci w swoim towarzystwie. / cytryrynkaa_15
|