[2]i niby otacza Cię kilka stałych, kilka zmiennych twarzy, ale w ich gestach i słowach widzisz tylko pustkę. puste spojrzenia, uśmiechy i rozmowy. i niby w tym uczestniczysz i trwasz, i teoretycznie też z nimi rozmawiasz i uśmiechasz się jak wszyscy. ale czujesz, że nie pasujesz. czujesz, że każdy uśmiech to naciągana płachta na rozpierdolenie wewnątrz. słyszysz słowa kierowane do siebie, odpowiadasz na nie, ale masz wrażenie, że jesteś obok, obok tego wszystkiego. trwasz jako obserwator własnego życia, krzycząc i błagając samego siebie o uwolnienie.
|