Zawsze chciałam żeby był przy mnie, on o tym wiedział i obiecał mi to. Nie dotrzymał obietnicy, ale to nie była jego wina. Po prostu tam na górze ktoś stwierdził, że jest tak cudownym człowiekiem, że na ziemi tylko się marnuje u boku jakiejś nastolatki. I teraz siedzi tam w niebie otoczony aniołami, ale nie mógł zabrać mnie ze sobą, to było niemożliwe. Kiedyś do niego dołączę, ale na razie jestem tu i jakoś muszę dawać radę, obiecałam mu. I dotrzymam danego mu słowa, bo mi nie przeszkodzi w tym żaden nowotwór, tak jak jemu. Chociaż strasznie za nim tęsknię to nie mogę go zawieść, on widzi wszystko z góry, a może jest gdzieś obok? Może dotrzymuje obietnicy a ja nie mam o tym pojęcia, bo w żaden sposób nie może mi tego okazać? Mimo wszystko nadal go kocham i dam radę. Obiecałam./ Tylko Ty
|