Cicho już cicho - przytulał mnie do siebie i gładząc delikatnie po włosach szeptał do ucha - będę przy Tobie, będę - powtarzał. Wtulając się w jego ciepłe ramiona czułam się cholernie bezpiecznie, jak nikt nigdy na tej przeklętej planecie. Czułam, że mogę wszystko. Przenosić góry, żyć z uśmiechem. Był tym pieprzonym powodem do tego pieprzonego uśmiechu. Był i to było najważniejsze. Teraz go nie ma, chodzę jakby struta życiem. Kąciki bladoróżowych ust opadły ku dołowi. Czasami płaczę, rzucam ten sztuczny uśmiech w tym moim wyimaginowanym towarzystwie. Bezuczuciowy drań, odszedł. Zapomniał, że był moim światem.
|