|
[Cz.2] Po niecałej godzinie zobaczyłam Twoją postać podążającą w moim kierunku. Nie widziałam gniewu na Twojej twarzy, właściwie nie widziałam żadnych emocji. Kiedy podszedłeś do mnie rzuciłeś tylko "chodź do domu", a gdy zaprotestowałam przerzuciłeś mnie przez ramię i podążałeś w kierunku mieszkania. Dotarliśmy na miejsce, Ty postawiłeś mnie przed sobą, mogłam Ci się w końcu przyjrzeć. Patrzyłam w Twoje czekoladowe oczy i... No właśnie. Zobaczyłam w nich smutek, żal, strach. Spodziewałam się wybuchu gniewu i kolejnego wykładu o tym, że jestem dziewczyną i nie powinnam tak późno wychodzić z domu. Ty jednak po chwili milczenia wydusiłeś tylko "Nie rób tego więcej. Bałem się, że coś Ci się stanie", a ja najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam Ci odpowiedzieć. Zatkało mnie, jakby ktoś odciął mi język, nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów. I to może dlatego mimo tych kłótni dalej chce próbować? Poświęciłeś mi więcej uwagi niż ktokolwiek inny. [mamotobie]
|