Już zaczynałam nabierać przekonania, że po ostatnich tygodniach on postawił na mnie krzyżyk albo kompletnie mu zobojętniałam, może nawet mnie znienawidził. Nie potrafiłam znieść bólu na myśl o tym, że mogłabym stracić na zawsze najlepszego przyjaciela, jedynego człowieka, któremu powierzałam tajemnice. Byłoby to zwieńczenie dramatu, który mnie spotkał. Oczy zaszły mi łzami, poczułam ucisk w gardle, jak zawsze w chwilach zdenerwowania.
Potem podniosłam wzrok i zobaczyłam go. Stał trzy metry dalej i mnie obserwował. Bez zastanowienia zerwałam się na równe nogi, rzuciłam mu się na szyję i wydałam z siebie dziwaczny dźwięk, ni to śmiech, ni krztuszenie się, ni płacz. Ściskał mnie tak mocno, że nie widziałam jego twarzy, ale minęło naprawdę sporo czasu, zanim mnie puścił, i to tylko dlatego, że właściwie nie miał wyboru. / miszelle
|