Myślami uciekając w daleką przeszłość wracała do dni, kiedy subtelny poranek budził ją swym blaskiem, a ona radosna wstawała, by dzielić dzień z osobą jej ofiarowaną przez los. Czuła szczęście przepływające jej przez palce, ale nigdy nie pozwoliła, aby uleciało z niej całkowicie, zawsze dbała o to, by łykać szczęście garściami, czerpiąc z miłości same najlepsze owoce. Kochała całym sercem, całą duszą, całą sobą, oddawała siebie jemu i tylko jemu, dając mu coś, czego nigdy nie miał, coś czego potrzebował. Kiedy wracała do teraźniejszości, wiedziała, że dała mu za mało, że za słabo się starała, że nie mogła kochać go wystarczająco, że gdzieś tam to szczęście wypuściła, gdzieś uleciało, a ona, może była zbyt egoistyczna, czerpiąc szczęście wciąż, może dlatego los odebrał jej ukochanego, zmuszając ją do obmywania jego marmurowego grobu gorzkimi łzami.
|