Wziąć to na siebie. Zakląć cicho pod nosem i wyjść. Głośno kłapnąć drzwiami, zarzucić torbę na ramię, wsiąść do busa, pojechać na dworzec, tam ulokować się w pociągu i ruszyć w nieznane. Otworzyć ulubioną książkę, włożyć w uszy słuchawki i walić wszystko wokoło. Nie powiedzieć rodzicom, nie pożegnać się z dziadkami, nie pisnąć słowa przyjaciołom. Wyłączyć telefon, zapomnieć o wszystkim, być we własnym świecie, z własnymi marzeniami. Odwrócić się plecami do tych co byli, i kazać całować się w dupę niewiernym. Patrzeć jak za oknem przemija krajobraz. Oddalać się od najbliższych. Myśleć o wszystkim i o niczym. O nim, i o nich. Oddalać się od domu, od bliskich, od swoich, od Niego. Zostawić to za sobą. I mieć w dupie. Olać wszystko, wszystkich. Sprawdzić kto zatęskni, kto pojedzie twoim śladem. Kto Cię odnajdzie. Po porostu zapomnieć. I popierdolić na północ. Obejrzeć samotnie piękny zachód słońca na molo. / s.z.w
|