ślady rozlanego wina, krok za krokiem, tak nieostrożnie je niosłam. tracę czasem równowagę, chwieję się, potykam. lecz staram się mimo wszystko iść, jak na razie, wciąż naprzód. wstawać i walczyć, dopóki mam siły, dopóki mam ochotę, dopóki mogę. któregoś dnia tego wszystkiego zabraknie. tak łatwo mnie z równowagi wyprowadzić.
upadnę, nie podniosę się, nie wstanę. koniec.
|