Spytałam go, czy pójdzie ze mną na zakupy. Usłyszałam coś w stylu 'Boże, znowu? Nie mogę, nie chcę mi się, zrób to sama'. Zrobiłam minę 'zbitego psa' i poszłam wkurwiona do pokoju. Kiedy nadeszła godzina meczu, poszłam do niego, po raz pierwszy od porannego focha wymieniliśmy się spojrzeniami. Usiadłam obok niego na kanapie, po czym powoli przysuwałam się do niego, co chwilę a to go obejmując, zabierając piwo z ust, a to delikatnie dotykając jego włosów, czy całując namiętnie, kiedy właśnie skupiał uwagę na piłkarzu. Gdy tylko udało mi się wyciągnąć pilota spod jego tyłka, od razu wyłączyłam mecz. 'Nie ma zakupów - nie ma meczu'. - rzuciłam, wyłączając pilotem telewizor, po czym ruszyłam do pokoju, zabierając pilota ze sobą. Nie obyło się oczywiście bez dostania poduszką w dupę po drodze i krzyczenia 'z kim ja kurwa mieszkam'. Uwielbiam takie dni, kiedy robimy sobie na złość. A widok wkurzonego kibica, któremu właśnie dziewczyna wyłączyła telewizor - bezcenny.
|