Dzień po walentynkach przyjechał z kwiatkiem i życzeniami. Chora i nieogarnięta zamknęłam Mu drzwi przed nosem, a On krzycząc kazał pozdrowić chłopaka, o którego zawsze był zazdrosny. Z zadowoleniem usiadłam przy oknie patrząc, jak Jego samochód oddala się z mojego podwórka. "Czyli jednak Mu zależy" - szepnęłam i zaciągając się szlugiem uśmiechnęłam się z satysfakcją do parapetu. / kredkinabaterie4
|