"Czy jednak w istocie ta przereklamowana przyjaźń nie jest najbardziej wyrachowanym z ludzkich interesów?
Czy nie jest po prostu prywatnym zobowiązaniem wzajemnej pomocy, dotyczącym tych wypadków, których nie obejmuje polisa ubezpieczeniowa?
Mówimy o kimś z podziwem: ma dziesiątki przyjaciół. A może to zwyczajny spryciarz, który się zabezpieczył na wszelkie ewentualności?
O kimś innym znowu mówimy z pogardą: "Ten to nie ma ani jedego przyjaciela".
Czy jednaj nie jest to odwagą, iść przez życie bez cudzego wsparcia?
Kiedyś jeszcze w Limie, rozmawiałam na ten temat z matką. (..) Na moje wątpliwości matka odpowiedziała,
że lepiej nie zastanawiać się zbytnio nad tymi sprawami -
inaczej człowiek staje się jak stonoga, która, pilnując każdej nogi z osobna,
nie może zrobić ani kroku."
|