|
Ojciec? Nie było go w moim życiu. Wszystko robiła matka. On jedynie co, to przychodził do domu nachlany w 3 dupy i awanturował się. Bił mnie, czasem matkę i brata. Nie obchodziło go, czy będą ślady, bo przecież i tak wszystko już mu totalnie zwisało. Krzyczał, nierzadko kradł z osiedlowych sklepów alkohol, bo sam nie pracował, a matka nie dawała mu pieniędzy. Dobrze wiedzieliśmy, na co ją wyda. Czasem okradał matkę. Jak nie ją, to nas, a jak nie nas, to potrafił chodzić po sąsiadach i żebrać. Wstyd? Dla nas tak, dla niego nie. Dla niego nic nie liczyło się, oprócz alkoholu. Chlał i chlał, aż zmarł na marskość wątroby. Matka płakała, bo przecież kochała go, brat też uronił łzę, a ja? Ja nie uroniłem żadnej. Wtedy nie uroniłem. Teraz czasami nie wytrzymuję i muszę, bo przecież to był mój ojciec. Bez względu na wszystko. Kocham go, pomimo wszystkiego... [samoczynnie]
|