Budzę się z krzykiem, spocona, przerażona. Ogromnymi haustami wdycham powietrze. Po chwili uspokojona nieznacznie spoglądam na zegarek stojący przy łóżku. 5:03. Godzina jak godzina, dzień zlewa się już z nocą. Nie widzę nic dziwnego w tym, że się zbudziłam. Przez chwilę zastanawiam się, czemu zawsze z takim strachem reaguje na sny przepełnione prawdą. Spoglądam na wolne miejsce obok mnie i marszczę czoło usilnie próbując zrozumieć, czemu nie przywykłam jeszcze do tego, że dawno już nie zajmujesz wolnej poduszki. Czuję się tak wolne i nieużywana jak ona, poduszka. Zasypiam.
|