|
Gdy leżała w szpitalu siedziałem przy niej cały czas. Dzień i noc. Pewnego razu siedzieliśmy sobie w milczeniu. Nagle podniosłem głowę i zobaczyłem, że lekko się uśmiecha, a jednocześnie z oczu lecą jej łzy. -Dlaczego płaczesz?-spytałem. -To ze szczęścia. -Ze szczęścia? Co może być szczęśliwego w takiej sytuacji, jakiej jesteśmy?-zapytałem zaskoczony. Ona podparła się jedną ręką na łóżku, a drugą otarła łzy. -Że mam taką osobę, jak Ty-powiedziała-że wiem, że do końca będziesz mój. Wiem, że już nie mam czasu, na uratowanie siebie, ale przynajmniej umrę szczęśliwa. W gardle zrobiła mi się niewyobrażalnie wielka gula. Odparłem tylko: -Kocham Cię. Bardzo Cię kocham, zostanę z Tobą do końca. -Też Cię kocham. Dziękuję, że jesteś-odparła. Kilka godzin później, jej organizm nie wytrzymał tego wszystkiego i tak po prostu, odeszła... [samoczynnie]
|