za oknem szary obraz rzeczywistości. ja siedzący na parapecie przy otwartym oknie. to nic owszem jest zimna ale jej milosc mnie ogrzewa. rozpala moje ciało serce i dusze. spogladam przed siebie odpalając ostatniego szluga z paczki. na łóżku porozwalane ubrania przypominające mi o tym, że pora opuścić to miejsce. pora zapomnieć o niej i jej cudownym uśmiechu. o zapachu jej perfum i tonie jej głosu. dreszcz przez chwile przeleci po mym ciele. ostatnia łza spadnie po moim policzku. później będę już twardy. nie będę wspominał. zapomnę że istnieje takie coś jak miłość.
|