Prosiłeś bym nie krzyczała. Mówiłeś, że tak musi być, że Ci przykro, ówcześnie mówiąc, że to koniec naszego związku. Chywciłam szklankę stojącą na biurku i rzuciłam nią o ścianę, drobinki szkła rozsypały się po podłodze, a krople wody spływały po ścianie. Wyglądały smutno, ale było to nic w porównaniu do stanu mojej duszy. Upadłam na kolana, dotykając opuszkami palców potłuczonego szkła zaniosłam się płaczem, ty w panice mówiłeś bym to zostawiła, ' to tylko szklanka ' - tłumaczyłeś. Nie rozumiejąc , ze nie składam szklanki, tylko własne serce, złamane przez Ciebie kilka sekund wcześniej.
|